Stracona dekada. Agonia społeczno-Demokratyczna...
Uparcie chcą wmawiać ludziom, że to co robią zwie się polityką.
Z polityką wieczne intrygi i mowa nienawiści nie mają nic wspólnego.
Kończąca się już powoli druga dekada XXI wieku brutalnie i w przerażający sposób odsłoniła prawdę o nas samych – o Polakach, o polskiej polityce, o ludziach wpływowych i ich faktycznym poziomie moralnym, ale także o nas samych jako społeczeństwie.
Można na dodatek ze szczególnym smutkiem i powodzeniem stwierdzić, iż pokolenie młode (urodzeni po 1990 roku) to w sensie zdrowego rozsądku, stylu życia i zakorzenienia wartości takich jak Demokracja, Równość, Wolność i Solidarność pokolenie stracone.
Upodleni podłością świata, ogłupieni infantylnym światem i prymitywnymi w swym wyrazie social mediami, kupieni najniższymi instynktami i prezentami, które wg nich się im jak psu należą. Nienauczeni, że Demokrację i Wolność trzeba wywalczyć i każdego dnia o Nie walczyć.
Koniunkturaliści i sezonowcy - a cieszą się niektórzy, że Trzaskowskiego poparli młodzi. A kto pięć lat wcześniej tłumnie głosował przeciw Komorowskiemu zarówno w pierwszej jak i drugiej turze?
Dla nich to wszystko jedno, czy PiS czy PO.
I krótkowzroczni, naiwni są ci, co cieszą się wysoką, niespotykaną w Polsce od wielu lat frekwencją w ostatnich kilku wyborach.
To raczej powód do wielkiego smutku, gdyż młodemu pokoleniu jest generalnie wszystko jedno, czy PiS czy PO, czy Konstytucja czy deptanie prawa, czy prawa Mniejszości, czy zamordyzm i nienawiść przeogromna, liczy się głównie tak zwany show, kto i o ile więcej da, czy "co ja z tego będę miał".
A że główny kontrkandydat kandydata PiS w ostatnich wyborach był najbardziej partyjny, najbardziej podatny na ataki PiS-owców i najbardziej polaryzujący ze wszystkich możliwych kandydatów z ramienia PO, to frekwencja została nabita do bardzo wysokich wartości, z czego nie należy się cieszyć bezrefleksyjnie.
Zresztą kandydat PiS-u (którego nie da się określić mianem prezydenta, bo człowiek przyzwoity obraża tym samym Godność Urzędu, Godność Polski i zakłamuje rzeczywistość, gdyż człowiek ten w żaden sposób nie pełni funkcji faktycznego prezydenta zresztą), nie koncentrował się w ogóle na przyciągnięciu zupełnie nowych wyborców, bo nie musiał. Wystarczyła bowiem tylko i jedynie mobilizacja tych, którzy z pewnych powodów nie głosowali w I turze, lub wahali się, czy pójść, a którym zdecydowanie najbliżej było do PiS-u.
Za obecną sytuację winą obarczyć należy z pewnością tak zwane "media społecznościowe", które kojarzone w tejże sprawie winny być przede wszystkim z propagowaniem hejtu i mową nienawiści oraz prawicowymi hejterami, a już na pewno nie powinny być źródłem rzetelnych informacji i jednym z głównych miejsc wymiany myśli. Jak niepoważni musieli stać się ludzie i jak niepoważnie traktuje się społeczeństwo i sprawowanie przynajmniej z zasady poważnych funkcji publicznych, aby doprowadzić do stanu, w którym bez mrugnięcia okiem oficjalna informacja zamiast w godny i merytoryczny sposób przekazywana jest poprzez zamieszczenie informacji na profilu w serwisach typu Twitter czy Facebook, na których ludzie, zwłaszcza młodzi prześcigają się w rzucaniu inwektyw, mowy nienawiści czy w głupocie i ilości wyprodukowanego prymitywizmu.
Winne jest następnie przyzwolenie od wielu lat na obecność miernot i ludzi obsesyjnie nienawidzących wszystkiego i wszystkich poza własnym środowiskiem w mediach i w życiu publicznym.
Dzisiaj to, co dzieje się w Polsce i to (jakkolwiek brzmiałoby to śmiesznie, szyderczo i niegodnie), że rząd "sprawuje" (bo Polska to w praktyce jedynie ich prywatny folwark) PiS, można porównać do młodych ludzi siedzących po nocach na murkach czy w opuszczonych miejscach, mających wszystko i wszystkich gdzieś, zażywających nielegalnie narkotyki, robiących całonocne imprezy i włączających z głośników na cały regulator produkt muzyko-podobny z licznymi wulgaryzmami, a wyrażającymi się samemu jeszcze gorzej, w dzień zaś pozując na ofiary systemu i poważnych, merytorycznych ludzi wierzących, że potrafią stwarzać pozory i zajmować stanowiska.
To właśnie PiS-owscy Misiewicze, królowie życia, KAKAO-wcy, ideowa prawica walcząca z wymyśloną przez siebie "ideologią LGBT" niczym łysi kibole z szeroko pojętym "obcym elementem" i kibolami z innych miast. To wreszcie sam pan Kaczyński właśnie, do wszystkich ludzi wokoło mający pretensje o morderstwo, którego przez ponad 10 lat nie jest w stanie udowodnić, ale go to nie obchodzi.
I ten sam Kaczyński strugający durnia, że jest biednym, przez wszystkich napastowanym starszym panem bez winy. Ten sam, który po nocach knuje i mebluje sobie swój prywatny folwark - Polskę, aby tylko on był bezkarny bez względu na wszystko. I aby miał wszystko, po drodze oszukując na wielkie sumy biznesmena z rodziny, sam robiąc z siebie dewelopera z cygarem i przybierając różne role w zależności od sytuacji.
PiS-owi sprzyjają zjawiska podsycające postawy radykalne i bezprawne, jak m.in. rosnące przyzwolenie na picie piwa i zażywanie narkotyków w przestrzeni publicznej, kibolskie bijatyki czy zasypywanie internetu zdjęciami z libacji alkoholowych.
Od pewnego czasu nasila się właśnie to przykre zjawisko społecznego przyzwalania na picie piwa w miejscach publicznych i (co znacznie gorsze) promowanie picia na świeżym powietrzu nad Wisłą czy Odrą, gdzie miasto aż się prosi o kłopoty, a pan Kaczyński równolegle prawdopodobnie zaciera ręce z radości. Jednak przeważają zasady "elektorat tego chce", "młodzież musi się gdzie wyszumieć", "potrzeby społeczne muszą być realizowane" i inne, byleby tylko jakoś odsunąć myślenie o faktycznych problemach gminy/miasta/Państwa na dalszy plan i by społeczeństwo jak najmniej myślało, przebywając stale na imprezach i najlepiej do tego w upojeniu alkoholowo-narkotykowym.
Przykre, że nie tylko panu Kaczyńskiemu na tym zależy, ale wielu jego oponentom również, gdyż łatwiej jest zarządzać uśpionym i najlepiej hojnie obdarowanym społeczeństwem, niż społeczeństwem myślącym i krytycznym.
Tylko, że to PiS i Kaczyński czerpią z tego największe korzyści.
Warto tutaj postawić tezę, że w rzeczywistości pan Jarosław Kaczyński stał się już wiele lat temu celebrytą, od którego długimi latami ludzie nie odwracają wzroku i który ma swego rodzaju monopol na niemal wieczną (pytanie, czy zasłużoną) popularność - jak pani Gessler, Cleo czy państwo Lewandowscy.
Dokładnie taki sam chce być i jest pan Kaczyński - jak kobieta wrzucająca na portal społecznościowy swoje zdjęcie, na którym pijana w sztok, z nienaturalnie wielkim makijażem i tapetą, w spódniczce niezakrywającej nawet pośladków, z odsłoniętym biustem i mająca za to kilka, kilkadziesiąt czy kilkaset milionów polubień czy odsłon, też zbiera te odsłony - za to, że jest na topie polskiej polityki i jedną z najpopularniejszych, jak nie najpopularniejszą osobą w Polsce i rozpoznawalną w Europie na różne sposoby, w różnej postaci, byleby od 2005 roku, a szczególnie od 2010 aż do śmierci i nawet dalej być na szczycie i z niego nie schodzić. Nieustanne podsycanie atmosfery nienawiści i hejtu, dzielenie Polaków na lepszych i gorszych, wymyślanie i tworzenie coraz to nowych wrogów, oskarżanie innych ludzi o zbrodnie - dzięki temu osoba siejąca największą nienawiść w Polsce zyskuje każdego dnia miliony wyświetleń i polubień.
I drugi po panu Jarosławie Kaczyńskim największy celebryta cieszący się popularnością wieczną - pan Zbigniew Ziobro, który w nadprzyrodzony i cudowny, przez nikogo nie pojęty sposób jest jedną osobą w trzech postaciach – Prokuratora Generalnego, Ministra Sprawiedliwości i posła, nigdy nie zejdzie z piedestału i z powodzeniem może nie dawać o sobie zapomnieć we wszystkich liczących się mediach w Polsce przez całe tygodnie. I wedle swoich uprzedzeń upokarzać kogo chce, dzielić z panem Kaczyńskim władzę i mieć razem z nim nieograniczone wpływy (czego przecież chciał i nadal chce pan Kaczyński), żyć ponad stan i zarządzać ruchem lotniczym.
Jednak wiele przykładów znaleźć można, aby dobitnie i z przykrością stwierdzić, iż nie tylko panowie Kaczyński i Ziobro łamią polskie prawo.
Co powiedzieć o chaotycznych i niekontrolowanych w żaden sposób procederach łapówkarstwa i nieprawidłowości w kwestii prawa budowlanego i ogólnie mówiąc fatalnego, bezprawnego gospodarowania przestrzenią? Co z monopolem deweloperów, kiedy zjawisko to jest już tak zakorzenione i tak trudne do zatrzymania, że aż się prosiło o to, by pan Kaczyński w tym haniebnym dla polskiej Ziemi procederze uczestniczył i aby jego działania zdominowały na lata panoramę zachodniego centrum Warszawy? Tak się co prawda nie stało, ale i tak Kaczyński pokazał pazurki jak chciał i to, gdzie ma ład i miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, czyli - co za tym idzie, polskie prawo.
Gdzie tu jakakolwiek odpowiedzialność i logika?
Jak dziś przez szaleństwa tego typu wygląda Wrocław - z jedynym w całym mieście sterczącym nowoczesnym wysokościowcem w otoczeniu zwyczajnej zabudowy PRL-u? Jak wygląda wiele miast, w których odbywają się ustawiane z góry niesprawiedliwe przetargi, w których prywaciarze stawiają nowoczesne, niepasujące kompletnie wielkością i kubaturą biurowe lub mieszkalne klocki podczas, gdy budynek obok od 30 lat błaga o remont czy zrobienie czegokolwiek?
A co powiedzieć o realizacji jedynie na papierze art. 5 Konstytucji RP o ochronie środowiska zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju?
Węgiel w Polsce ma się dobrze, nielegalne wysypiska śmieci i oszustwa ekologiczne mają się dobrze od lat, niekontrolowane pożary lasów mają się dobrze, monokultury leśne i rolne mają się bardzo dobrze, zanieczyszczanie rzek i chęć ich dalszej regulacji i ujarzmiania mają się dobrze, naprzemienny spadek i constans udziału procentowego energii odnawialnej w całej energetyce ma się bardzo dobrze, agresywna ekspansja elektrycznych, trudno składowanych (bez skażenia gleb i wód ich składowanie praktycznie nie jest możliwe, oparte są na szkodliwych dla ekosystemu bateriach litowo-jonowych) i najczęściej o żałośnie krótkim okresie żywotności pojazdów na masową skalę bez systemowej transformacji energetycznej ma się bardzo dobrze, agresywne zwężanie, niemal zabieranie ulic samochodom w miastach i tym samym generowanie problemów, konfliktów i korków, robienie na siłę i na przekór ekonomii wyłącznie dzięki silnemu lobby fanatyków rowerowo-hulajnogowych (często traktujących samochody, pieszych i transport publiczny jak wrogów) metropolii rowerowo-elektrycznych kosztem coraz mniej emisyjnych samochodów, pieszych i zdrowego rozsądku, a nawet kosztem transportu publicznego czy ogólnej jakości i bezpieczeństwa ruchu, nie mające nic wspólnego z ideą zrównoważonego rozwoju ma się bardzo dobrze.
Jak w takim razie działa prawo, skoro pojazdy elektryczne nazwane w języku polskim bardzo dziecinnie hulajnogami na ulicach polskich miast i ich agresywna ekspansja to jawne łamanie prawa, gdyż nie ma wobec nich praktycznie żadnego prawa?! Jak można wprowadzać takiego typu urządzenia bez stosownych regulacji prawnych? Za drobną sprawę - przejście na czerwonym świetle kiedy nie jedzie żaden pojazd w promieniu kilkuset metrów płaci się karę 100 zł i byłoby to w porządku, gdyby istniała jakakolwiek konsekwencja. I dlaczego w takim razie, kiedy prawo jest egzekwowane do bólu wobec wszystkich uczestników ruchu drogowego, nagle pojawiają się święte (i zapewne bardzo dojne) krowy, którym wolno wszystko, bo to pieszy płaci mandat za to, że ktoś wjedzie na niego hulajnogą elektryczną, a nie odwrotnie?
I zalecanie jazdy hulajnogami po ścieżkach rowerowych (sprzętem w niemal niczym nie przypominającym roweru, pod względem bezpieczeństwa, rekreacji i ekologii zwłaszcza) jest kompletnym absurdem i wielkim nieporozumieniem. Nagle przestały wszystkim przeszkadzać zawalidrogi w przestrzeni publicznej od momentu, kiedy tymi zawalidrogami stały się bardzo agresywnie promowane przez miasta hulajnogi elektryczne. Moda na tego typu niebezpieczny i mało ekologiczny, z punktu widzenia ekonomicznego wątpliwie opłacalny sprzęt przesłania to, co miasto w naturalny sposób promować powinno - sprawną i bezpieczną komunikację miejską.
Te dwa tematy i ich rozwinięcie - gospodarowanie przestrzenią i ekologię ukazano tu jako wybrane przykłady, jednak wyjątkowo namacalne i widoczne dla każdego, by uzmysłowić sobie, co działo się i dzieje całkowicie lub głównie niezależnie od PiS-u i co jedynie PiS rozwija lub wykorzystuje, czy na co "przymyka oko".
PiS-owi są takiego typu sprawy prawdopodobnie na rękę – podobnie jak usypianie Narodu niskiego lotu kultem disco-polo, tureckich seriali w TVPiS lub "PiS-u snów o potędze" typu budowy portu lotniczego (żeby tylko gigantomanią i nie ważne, jakim kosztem pokonać największego wroga Polski Kaczyńskiego - Niemców) czy przekopu Mierzei Wiślanej (nie ważne z jakimi konsekwencjami dla środowiska naturalnego, byleby tylko pokazać panowanie Polski PiS-u nad naturą i zademonstrować swoją przynajmniej pozorną siłę i niezależność).
Tak się dzieje, gdyż wielu ludzi zapomina o faktycznych problemach i cieszy się z tego, co PiS daje lub co PiS wspiera czy czego nie neguje, choć wedle myślenia zdrowo rozsądkowego negować powinno.
I nie tylko PiS łamie prawo i Konstytucję, lecz - jak to raczył powiedzieć pewien mądry i pewnie dość rozsądny człowiek - "to nie PiS pierwszy zaczął łamać prawo, PiS jedynie doszedł w łamaniu prawa do perfekcji. To nie PiS zaczął na wielką skalę proceder usadzania swoich pociotek w spółkach Skarbu Państwa - PiS jedynie doszedł w tym do perfekcji".
I przekładając to na scenę rywalizacji politycznej, to tu właśnie odkrywamy dramat Platformy Obywatelskiej, która obecnie niszczeje zarówno od wewnątrz, jak i od zewnątrz - od zewnątrz, bo każdy zarzut, nawet zarzut niewinny może być niezwykle trudny do obrony poprzez lata zaniechań tej partii czy też rażące zaniedbania i błędy polityków w zakresie m.in. stanowienia i niestanowienia prawa, czy też nadużyć związanych m.in. właśnie z obsadzaniem krewnych i przyjaciół w spółkach Skarbu Państwa.
Bolesną sytuację praktycznie bez wyjścia pogłębia empiryczne przekonanie, iż PiS serwuje nam totalitaryzm w osłodzonej wersji, która może być gorsza od totalitaryzmu w wersji gorzkiej (klasycznej), gdyż stwarza pozory Demokracji i robi z ludzi idiotów wmawiając, że tą Demokrację przywraca. Bardzo bolesne są skutki takiego działania, gdyż coraz bardziej ta Demokracja gdzieś nam umyka, ale niewielu ludzi to Jej umykanie wychwytuje. PiS usypia w nas ducha racjonalności i na wiele sposobów tą racjonalność i czujność zabija, wycisza.
Widzimy prymitywizm współczesnego świata i upadek, który doskonale opisuje erozja i wyjałowienie standardów komunikacji i wymiany myśli. Dzisiaj za pośrednictwem nie posiadających żadnych przesłanek bezstronności, sprawiedliwości i rzetelności, a tym bardziej powagi i przyzwoitości tzw. "mediów społecznościowych" ogłasza się oficjalne, obowiązujące komunikaty i poważne decyzje czy wiążące, nawet strategiczne informacje. Pan Jarosław Kaczyński posunie się do dosłownie wszystkiego i z radością i niezmierną lekkością wyjdzie ze swojej fikcyjnej zresztą skorupy zacofania i ultra konserwatyzmu, jeśli tylko ma jakiekolwiek przesłanki, że pozwoli mu to kolejny raz stanąć w świetle reflektorów i utwierdzić ludzi w przekonaniu, że to on jest głównym rozgrywającym i dyktującym warunki w tym kraju. Więc, idąc tym tropem, wystarczył komunikat w sprawie dla wielu teoretycznie drugorzędnej opublikowany w serwisie kojarzonym chyba najbardziej z lansowaniem się przez puste, rozwydrzone nastolatki, aby być gwiazdą tygodnia i utrwalić przekonanie Polaków o tym, kto jest wodzem Narodu i jego gwiazdą świetlistą.
Paradoksalnie więc w niektórych sprawach Kaczyński myśli współcześnie i jest współczesny aż do bólu.
I nie mówmy, że jest człowiekiem zacofanym, nieżyciowym, niedzisiejszym, zagrać pawiana to każdy umie, ale być cały czas pawianem faktycznie dopasowanym do współczesności jak nikt inny to fakt.
Osoba tak mierna, tak prymitywna wzorem współczesnych standardów i zgnilizny współczesności wiedzie prym i nadaje ton życiu i debacie publicznej.
Żal komentować chyba jawnych żartów z pana Kaczyńskiego, w których przedstawiany jest jako skromny, starszy pan z kotkiem nie posiadający niczego. Można by, wedle uznania śmiać się do rozpuku lub szlochać noce całe nad tym bez wątpienia jednym z największych zbiorowych żartów tego powoli mijającego dziesięciolecia w Polsce. Najgorszego i najbardziej czarnego niestety dla Polski i, śmiało ryzykując tezę, że również najgorszego dla świata dziesięciolecia w historii powojennej, gdyż opisywane tutaj procesy mają miejsce (co oczywiste) również poza Polską, a nawet niekiedy są tam rozwinięte bardziej. Różnica polega głównie na poziomie standardów (w tym standardów Prawa) w Państwie, poziomie odpowiedzialności za los Ojczyzny i, zwłaszcza sytuacji Demokracji – na świecie generalnie przeżywa Ona kryzys, w Polsce jest już Jej agonia i bardzo możliwe, że jest już za późno na Jej uratowanie.
Polska, która z impetem i dumą wkroczyła 16 lat temu do Unii Europejskiej (która przeżywa obecnie bardzo głęboki kryzys porozumienia i jednomyślności nawet w najbardziej oczywistych i fundamentalnych sprawach i nie ma pomysłu, jak temu zaradzić), dzisiaj jest mrocznym cieniem samej siebie z tamtych lat. Stanowi doskonałą ilustrację erozji więzi społecznych, ujednolicenia społeczeństwa, rozdmuchanego nepotyzmu i kokieterii, bezprawia i zadufania w sobie i obniżeniu standardów moralno-etycznych do poziomu przebijającego dno dna i tego wszystkiego, co w II dekadzie XXI wieku straciliśmy i zniszczyliśmy jako społeczeństwo bezpowrotnie. Interesują nas jedynie doraźne i często infantylne przyjemności, które tylko prowadzą na manowce, gdzie nie ma Demokracji i Wolności, a ich miejsce zajmuje zamordyzm, nienawiść, pogarda i egoizm, odrzucający poczucie Wspólnoty i chęci utrzymywania bezinteresownych, głębszych relacji z drugim człowiekiem.